wtorek, 6 października 2009

Trzy dni w gronie rodziny i nie tylko....

Z zapisków Eugenii Rudnickiej z domu Frelak

Dzień 1 - Czwartek
Wyjazd z Olsztyna do Aleksandry Mioduszewskiej zamieszkałej w Warszawie.

Dzień 2- Piątek.
Przyjeżdża po nas Bogdan Ostrowski (kuzyn) z Olesina i razem -ja z Asią jedziemy do Dębe Wielkie. Korzenie moje!!!.Mój dom!
Po drodze odwiedzamy moją siostrę Scholkę Książek.
Jeszcze chcę zobaczyć dom mojego ojca.
Udało się. Stoi.

Jedziemy do Bogdana i tam spotykam się ze swoim bratem stryjecznym Henrykiem. Nigdy się nie widzieliśmy na oczy, tym bardziej było o czym rozmawiać.
Dołączyła do nas Teresa i żona Bogdana- Hania.
Zostajemy na noc u nich.
Dzień 3- Sobota. Dzień spotkania na cmentarzu.
Jedziemy do Królewca odnaleźć zapomniany ewangelicki cmentarz, gdzie z bardzo dużym prawdopodobieństwem znajdują się szczątki moich przodków ze strony Frelaków.
Nie możemy odnaleźć i zagadujemy panią ze sklepiku o miejsce. Asia z ciekawości pyta się czy w Królewcu mieszka jakiś Frelak. Pani przytaknęła i podała nam adres gdzie możemy go znaleźć.
Z duszą na ramieniu pojechaliśmy pod wskazany adres i na podwórzu ujrzałam starszego mężczyznę.
Podeszłam do niego i pierwszym odruchu zauważyłam podobieństwo do swojego ojca.
Przedstawiłam się i po krótkiej wymianie zdań okazało się iż jesteśmy spokrewnieni. Jan Frelak, który jest urodzony w 1924 roku nie raz w swoim młodym życiu zaglądał do Dębego, do swojej rodziny a to znaczy, że do mojej. Niewiarygodne.

Poprosiłam by wskazał nam drogę na cmentarz. Zaoferował, że sam nam pokarze.
Znaleźliśmy.
Są tam zachowane tylko 3 mogiły. Resztę zarósł las. Najmłodsza mogiła jest z 1934 roku a najstarsza z 1904 roku.
 
Pożegnaliśmy się wymieniając adresy i pojechaliśmy do Dębego. Po drodze Bogdan sobie przypomniał, że jest starsza pani z którą na pewno chciałabym sie spotkać. Nie wiedziałam kto to ale, kiedy dotarłam na miejsce poznałam!. To żona mojego bliskiego kuzyna Eugeniusza Tkaczyka- już nieżyjącego. Ma 90 lat ale pozostały jej rysy twarzy takie jak za młodu, takie jak zapamiętałam. Poznałabym ją wszędzie.


 Co dalej?
Zerkamy na zegarek. Umówieni jesteśmy między 14:30 a 15-tą przy cmentarzu z reszta rodziny. Trzeba się wyrobić a tu jeszcze kwiaty dla Teresy kupić musimy.. Ruszamy więc do Dębego po kwiaty. W kwiaciarni spotykamy dwie miłe panie. Szkoda, że nie pozwolono Asi zrobić zdjęć w środku.Sami byście zobaczyli jak pięknie kwiaty te panie układały. Po zakupie kwiatów,Asia namówiła nas na zajrzenie do kościoła. Tłumaczyła, że w Internecie jest jedno marne zdjęcie kościoła i to na zewnątrz, więc ona  sama chce  zrobić zdjęcia by pokazać innym piękno tego budynku sakralnego
Oj byłam tu chrzczona i przystępowałam do I Komunii, nie mówiąc, że śpiewałam na chórze pieśń ślubną dla Zdziśki i Romana, prawie 50 lat temu . Asia z Bogdanem chodzą i fotografują.
Wychodzimy.

Mamy jeszcze chwilę to?- zajrzyjmy do Alinki. Nie wybaczyłaby mi, gdyby się okazało, że jej nie odwiedziłam..
Przywitanie gorące, chwilę porozmawialiśmy i niestety czas nas gonił. Biedne kwiaty w bagażniku.
Jedziemy do Bogdana. Zostawiamy kwiaty i szybciutko na cmentarz w Dębem, bo tam już na nas czekają.
Jest też i mój syn Krzysztof z żoną Jadwigą, przyjechał mój bratanek z dziećmi i następne pokolenie dzieci mojego brata. Jest tez Helenka, która jest spokrewniona ze mną. jestem pod ogromnym wrażeniem, bo oto w jednym miejscu i jednym czasie, spotkały się różne pokolenia spokrewnionych osób ze sobą, które nigdy się w życiu nie widziały a nawet nie wiedziały o sobie - a w których żyłach płynie ta sama cząstka naszych przodków.


Idziemy na cmentarz zapalić znicze na grobach naszych przodków. Zrobiło się bardzo chłodno.
 
 
Zmarzliśmy. Część schowała się w samochodach lub odjechała wymieniając się wcześniej adresami.
Ci co wytrzymali przejmujący chłód ustawili się do wspólnej, rodzinnej fotografii.

Zmarznięci pojechaliśmy do Bogdana na gorąca herbatę. Hania, która już była w domu po pracy poczęstowała nas czymś bardziej rozgrzewającym. Rosołem. Kochana Hania.
Czas niestety tak szybko zleciał a nas czekały jeszcze dwie wizyty, że rozstaliśmy się z resztą rodziny i pojechaliśmy w czwórkę do rodziny Malesów. Tam czekano już na nas. Przyjęto uroczyście i tak w cudownej atmosferze wspomnień szybciutko zleciał nam czas.
Czas, który mieliśmy na końcu zarezerwowany dla solenizantki Teresy. Zjawiliśmy się wszyscy.



Ta noc spędziliśmy u drugiej Teresy na działce, gdyż na rano przewidzieliśmy powrót.
Dzień 4- Niedziela. Powrót do domu.
Z Teresą rozstaliśmy się około godziny 10-tej.

Ze smutkiem wyjeżdżałam. I choć jestem starsza osobą a i atrakcji było bardzo dużo to nie czułam zmęczenia. Przecież nie można się zmęczyć w domu. Bez względu, gdzie żyję, gdzie umrę -Dębę Wielkie, będzie moim domem rodzinnym- moją tęsknotą do lat, kiedy otaczali mnie starsi o de mnie, których kochałam i podziwiałam.

Serdeczne podziękowania dla Bogdana i jego cudownej żony Hani. Dla Henryka, Teresy jednej i drugiej. Dla Alinki i jej męża. Dla nowo poznanego krewnego Jana Frelaka z Królewca i córki mojej kuzynki Janiny Tkaczyk, Elżbiety. Dla Heleny i jej rodziny oraz dla Jacka, mojego bratanka. Również dziękuje wszystkim mieszkańcom, z którymi miałam przyjemność rozmawiać i którzy okazywali tak wiele sympatii dla mnie.
Dziękuje, że mogłam Was wszystkich jeszcze spotkać.

Eugenia Rudnicka z domu Frelak.


Brak komentarzy:

"Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci" Wisława Szymborska